Oficjalne dane rządowe pozostają jednym z nielicznych źródeł informacji o ukraińskiej społeczności nad Wisłą. Ukraińcy interesują jednak państwo polskie przede wszystkim jako tania siła robocza i podatnik. Własne raporty na ten sam temat co jakiś czas publikują również agencje pracy tymczasowej.
W najnowszym, zamówionym przez firmę EWL, autorzy pokusili się o portret zbiorowy ukraińskiego pracownika w Polsce: to najczęściej mężczyzna w wieku do 35 lat, z wykształceniem średnim lub wyższym, pochodzący z któregoś z miast na zachodzie Ukrainy. Wcześniej nie pracował w innym państwie Unii Europejskiej i nie zna języka polskiego lub dopiero opanował jego podstawy. Większość chce go wprawdzie doskonalić, lecz tylko czterech na dziesięciu badanych traktuje pobyt w Polsce także jako okazję do zdobycia dodatkowego wykształcenia zawodowego. Co drugi ankietowany zamierza spędzić w Polsce maksymalnie pół roku, kolejne 32,5 proc. – do trzech miesięcy. Aż trzy czwarte badanych zadowoli się zarobkami na poziomie poniżej pensji minimalnej, dzięki którym spodziewają się odłożyć podczas pobytu najczęściej 5-10 tys. zł. Co drugi pracownik podczas pobytu w Polsce nie wyśle do domu ani złotówki, bo lepiej nie kusić nieprzewidywalnego ukraińskiego fiskusa.
Warunki pracy? Coraz lepsze, mimo że nadal blisko ośmiu na dziesięciu Ukraińców gotowych jest pracować powyżej kodeksowych ośmiu godzin dziennie bez nadgodzin, a ponad 70 proc. nie rozumie różnicy między etatem a umową o dzieło. Aż 68 proc. badanych twierdzi za to, że nie zetknęła się w Polsce z żadnymi oznakami niechęci czy dyskryminacji ze względu na pochodzenie. Niemal 75 proc. nigdy nie pracowało na czarno, a tylko 29,2 proc. badanych miało nad Wisłą do czynienia z nieuczciwym pracodawcą.
Źródło: Tygodnik Powszechny