Pracodawcy z regionów, które jak Wielkpolska, Mazowsze czy Dolny Śląsk w ostatnich latach ściągały najwięcej pracowników zza wschodniej granicy, nie mogą na razie liczyć na dopływ rąk do pracy z Ukrainy. Po zamknięciu polskich granic dla cudzoziemców (choć nie wszystkich) i przy ograniczeniu transportu na Ukrainie (zawieszono tam ruch części pociągów i autobusów) chętni do podjęcia pracy w Polsce muszą pokonać tak wiele barier, że przyjazdy pracowników są teraz śladem dawnej fali.
Jak zaznacza Andrzej Korkus, prezes agencji zatrudnienia EWL, nawet jeżeli pracownik z Ukrainy z ważnym oświadczeniem czy zezwoleniem dotrze do Polski, to i tak będzie musiał spędzić pierwsze dwa tygodnie pobytu w kraju w obowiązkowej kwarantannie. Do tego dochodzi zmniejszenie ruchu przez granice. Dlatego też organizacje pracodawców z całego kraju – w tym z branży rolno-spożywczej na wschodzie i w centrum Polski – apelowali w ostatnich dniach o ułatwienie przedłużenia prawa do legalnego pobytu i pracy obcokrajowcom, którzy już u nas pracują, m.in. na podstawie uproszczonej procedury oświadczeń. (…)
Szef EWL zwraca jednak uwagę, że negatywny wpływ pandemii Covid-19 widać z kolei w zakładach pracy w Polsce, które coraz częściej decydują się na wstrzymanie produkcji albo nie wykluczają takiej decyzji w najbliższych dniach. Powoduje to większą niepewność wśród naszych pracowników. Wychodzimy naprzeciw ich oczekiwaniom i znajdujemy w okolicy ich zamieszkania inne prace. Dodatkowo, by zmniejszyć ryzyko zdrowotne związane z przemieszczaniem się, wspieramy przedłużanie ich pobytów przez darmowe wyrabianie dokumentów pobytowych – wyjaśnia Andrzej Korkus. W ostatnich dniach kolejne fabryki motoryzacyjne – FCA w Tychach, potem PSA w Gliwicach, a w czwartek Volkswagen Poznań – ogłosiły decyzje o zatrzymaniu produkcji. Na razie na dwa tygodnie, ale nie wiadomo, co będzie dalej – co odbije się też na krajowych dostawcach tych fabryk.
Źródło: Rzeczpospolita