– Jesteśmy dalecy od uznania nowych przepisów w Niemczech za najbardziej czarny scenariusz dla polskiego rynku pracy – mówi Andrzej Korkus, prezes Grupy EWL, która od lat poszukuje pracowników dla polskich przedsiębiorstw w krajach Partnerstwa Wschodniego. – Wymagania stawiane kandydatom aplikującym do pracy w RFN, bariery językowe i kulturowe mogą ograniczyć skalę migracji ze Wschodu do Niemiec.

Nowe niemieckie wymagania słabo pasują do profilu ukraińskiego imigranta w Polsce, bo wymagają sporych inwestycji – i czasowych, i finansowych – w przeprowadzkę. Chociaż liczba Ukraińców na ulicach polskich miast po roku 2014 gwałtownie wzrosła, ciągle 80% przybyszy to migranci krótkookresowi, czyli pracujący na terenie kraju 6 miesięcy w roku lub mniej. Jak wynika z badań EWL, tylko co piąty zakłada, że chce zostać w Polsce więcej niż rok. To przekłada się na statystyki: o ile w 2018 roku obywatele Ukrainy otrzymali 1,4 mln tzw. oświadczeń (dokumentów uprawniających do podjęcia pracy maksymalnie przez pół roku), o tyle liczba właścicieli zezwoleń na zamieszkanie w styczniu 2019 nie przekroczyła 180 tys. Przy tym stały pobyt albo status rezydenta długoterminowego ma mniej niż 20% Ukraińców.

Źródło: Krytyka Polityczna