Uchodźcy z Ukrainy nie rozwiążą naszych problemów z demografią. Tylko po to, by utrzymać obecny wskaźnik osób w wieku produkcyjnym, musiałoby ich przybywać ćwierć miliona rocznie do końca dekady – poinformował 23 maja w artykule opublikowanym na swoich łamach dziennik Rzeczpospolita, powołując się jednocześnie na badanie „Uchodźcy z Ukrainy w Polsce” Platformy Migracyjnej EWL Group oraz Studium Europy Wschodniej UW,
Optymistyczne spojrzenie na szansę, jaką stanowić miałby dla demografii Polski kryzys wymuszonej migracji z Ukrainy, opierało się m.in. na fakcie, że zdecydowana większość osób, które schroniły się w Polsce przed wojną, jest w wieku produkcyjnym. W doniesieniach medialnych mówiono często jednym tchem o „kobietach, dzieciach i osobach starszych”, ale osoby z tej ostatniej kategorii, będące w wieku emerytalnym, stanowią zaledwie 5 proc. ogółu nowoprzybyłych. Jak wynika z badania Fundacji EWL i Studium Europy Wschodniej UW, średnia wieku wśród uciekających do Polski przed wojną w Ukrainie to 38 lat, a najliczniej reprezentowana jest wśród nich grupa wiekowa 36–45 lat (34 proc.). Można było zatem optymistycznie stwierdzić, że nowo przybyli zostaną szybko „wchłonięci” przez polski rynek pracy.
Jednocześnie zdecydowana większość – 93 proc. – osób uciekających z Ukrainy osób to kobiety. Na wątpliwości, że wakaty w polskiej gospodarce są przede wszystkim w sektorze budowlanym, gdzie pracę może znaleźć ograniczona liczba kobiet, optymiści odpowiadali, że wraz ze wzrostem liczby osób starszych w społeczeństwie rośnie zapotrzebowanie na usługi opiekuńcze, a ten sektor jest z kolei na ogół bardzo sfeminizowany. Problem w tym, że nie wiemy, jak wiele Ukrainek posiada odpowiednie kompetencje, aby podjąć pracę w sektorze opieki i ile rzeczywiście chciałoby w nim pracować. Z przywołanego wyżej badania Fundacji EWL i Studium Europy Wschodniej UW wynika, że 53 proc. uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy ma wykształcenie wyższe. Trudno oczekiwać, że gremialnie podejmą pracę jako opiekunki wymagających wsparcia seniorów – dla wielu z nich byłaby to praca poniżej kompetencji, większość z nich nie ma też odpowiedniego przeszkolenia w tym kierunku. A nawet jeśli udałoby się dużą liczbę Ukrainek przeszkolić, trudno się spodziewać, że wszyscy potrzebujący ich pomocy będą w stanie zapłacić za ich pracę ze swojej kieszenie. Konieczne byłoby wsparcie z publicznych pieniędzy nie tylko po to, by sfinansować ogromny program szkoleń, ale i na zapewnienie zatrudnienia. (…)