Z badania przeprowadzonego wiosną przez agencję EWL, która rekrutuje pracowników za naszą wschodnią granicą, wynika, że tylko co dziesiąty z nich chce pracować 8 godzin dziennie. Ponad połowa za sensowne minimum uważa 10-12 godzin pracy na dobę.
EWL to największa firma rekrutacyjna na Ukrainie – ma biura w 20 miastach i aplikację na smartfony, przez którą chętni dostają oferty pracy. W ubiegłym roku wytransferowała z Ukrainy 12 tys. pracowników – głównie dla branży motoryzacyjnej i budownictwa. W tym roku już o kilka tysięcy więcej. Ale nie tylko do Polski – otworzyła niedawno spółkę w Czechach.
– Stawki godzinowe w czeskim przemyśle motoryzacyjnym są o 50 proc. wyższe niż w Polsce – tłumaczy Andrzej Korkus. Do walki o siłę roboczą ze Wschodu włączyły się też Węgry i Słowacja. Wiele jednak wskazuje na to, że wszystkich pogodzą Niemcy.