To, że kończy się napływ emigrantów spowodowany wojną w Ukrainie i dyktaturą na Białorusi, powinno nas mobilizować do zabiegania o migrantów z tych krajów. Bo czy tego chcemy, czy nie, Polska rywalizuje o uchodźców z Ukrainy z całym światem – podkreślił, cytowany przez PulsHR, Andrzej Korkus, prezes EWL Group, podczas konferencji EEC Trends.

– W 2023 r. do Polski napłynęło z Ukrainy mniej pracowników niż z Białorusi. Mamy taką sytuację, że liczba Ukraińców w ZUS rok do roku wzrosła niespełna 2 proc., podczas gdy wcześniej było to po kilka lub kilkanaście procent rocznie. Na 17 mln osób, które w Polsce pracują, mamy 1,1 mln cudzoziemców, a rezerwa rezerw, czyli osoby bezrobotne i bierne zawodowo, które dają potencjał do zatrudnienia, wyniosła na koniec III kw. 2023 r. 1,4 mln osób – wylicza Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Podkreśla przy tym, że przez cztery ostatnie lata liczba osób rezerwowych zmniejszyła się o 1 mln.

– Kapitał ludzki, na którym zbudowaliśmy wzrost gospodarczy, kurczy się z powodów demograficznych. Musimy zredefiniować model gospodarczy w Polsce, wiedząc, jakie mamy problemy związane z rynkiem pracy – konkluduje.

Apeluje jednocześnie o inwestycje w robotyzację i automatyzację, bo to jedyna droga do rozwiązania problemu braku kadr.

Migranci są potrzebni gospodarce. Taka demografia

Nie oznacza to, że Polska powinna zrezygnować z uzupełniania niedoborów kadrowych poprzez przyjmowanie emigrantów. To, że kończy się napływ emigrantów spowodowany wojną w Ukrainie i dyktaturą na Białorusi, powinno nas mobilizować do zabiegania o migrantów z tych krajów. Bo czy tego chcemy, czy nie, Polska rywalizuje o uchodźców z Ukrainy z całym światem.

– Niemcy inwestują mnóstwo pieniędzy, żeby ściągnąć ich do siebie – finansują im mieszkania, zasiłki. Kanada co roku ściąga 500 tys. migrantów, ale Ukraińcy nie chcą do nich wyjeżdżać – argumentuje prezes EWL Andrzej Korkus.

Mamy to szczęście, że migranci z Ukrainy i Białorusi są dla nas bliscy kulturowo, ale musimy o nich walczyć. Tworzyć im dobre warunki życia i pracy. Takie podejście może tworzyć pewne napięcia, ale jest w naszym interesie, żebyśmy byli dla nich krajem pierwszego wyboru.

Migrantów z Ukrainy i Białorusi będzie coraz mniej, więc musimy się też przygotować do migracji z innych kierunków. Stworzyć sprawny system ich rekrutacji i dopuszczania do pracy. I jasno powiedzieć, których migrantów chcemy.

– Jeżeli myślimy na poważnie, że chcemy podtrzymać nasz rozwój gospodarczy, to czeka nas uporządkowanie dostępu do rynku pracy dla ludzi, którzy nie są z krajów ościennych, oraz stworzenie systemu ich integracji. Bo chcemy walczyć o najlepszych, a nie tych, którzy nie mają wyjścia i przyjadą do nas – podkreśla Andrzej Korkus. (…).

Strategia migracyjna rządu ma być gotowa już za rok, ale wciąż jest wiele niewiadomych

Nad rozwiązaniem powyżej zarysowanych problemów rząd właśnie pracuje. Opracowuje strategię migracyjną na lata 2025-2030, której celem jest przygotowanie podstawowych przepisów prawnych umożliwiających pracę instytucjom i podmiotom realizującym politykę migracyjną. Strategia ma powstać w ciągu 1,5 roku, a kluczowe w niej ma być uregulowanie na nowo w ustawie kwestii migracji.

– Ustawa jest z 2012 r. Jeśli ktoś pamięta, to mieliśmy wówczas ok. 100 tys. migrantów. Teraz mamy ich 2 mln. Musimy zaplanować tę strategię z wizją Polski jako państwa migracyjnego. Ponieważ podstawowym błędem, jaki popełniły Francja, Niemcy czy Szwecja, było to, że przez lata nie chciały się do tego przyznać – mówi Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, członek Rady Naukowej Ośrodka Badań nad Migracjami na Uniwersytecie Warszawskim.

Podkreśla, że musimy to zrobić, bo jeśli to prześpimy, to poniesiemy tego konsekwencje. Migranci nie mogą być izolowani w zamkniętych osiedlach, tak jak to zrobiono z pracownikami z Indii, bo to jest działanie rodem z XIX wieku. Musimy też myśleć o nich nie tylko w pierwszym pokoleniu, ale również w drugim i następnych. O tych migrantach, którzy się u nas urodzą. Bo oni będą mieli zupełnie inną sytuację niż ich rodzice i z Polski na pewno nie wyjadą.

Wiceminister Duszczyk podkreśla również, że dla określenia strategii migracyjnej potrzebny jest nie tylko dobry system monitorowania zapotrzebowania rynku pracy, ale przede wszystkim jasno wytyczona polityka gospodarcza kraju, która jest nadrzędna wobec polityki migracyjnej. Bo jeśli polityka gospodarcza będzie się opierała na prostym przetwórstwie, gdzie potrzebni są tani pracownicy, będziemy chcieli konkurować z Indiami, Gruzją czy Ukrainą, to będziemy musieli ich ściągać coraz więcej. Natomiast jeśli na produkcji zaawansowanej technologicznie, to będzie ich trzeba znacznie mniej, za to wysoko wykwalifikowanych i rywalizować o nich będziemy z krajami rozwiniętymi.

Problem w tym, że ta polityka gospodarcza też nie została określona.

– Jeśli ktoś mi powie, jaka jest ta nasza polityka gospodarcza, to ja powiem, jaka powinna być polityka migracyjna – stwierdził.

Dodał też, że w strategii nie chodzi o określenie, ilu pracowników należy ściągnąć, tylko o to, żeby mieć dobre narzędzia analityczne, żeby wiedzieć, jakie jest zapotrzebowanie na rynku pracy. Podkreślił jednocześnie, że bez migrantów polska gospodarka nie może już funkcjonować. Dlatego jednym z obecnych zadań rządu jest walka ze stereotypami ich dotyczącymi, a przede wszystkim ich humanizacja, bo przez ostatnie lata migranci byli skutecznie dehumanizowani. Strategia migracyjna ma się opierać na kompleksowej integracji migrantów przy zachowaniu względów bezpieczeństwa państwa, tak by nie doprowadzić do jego destabilizacji. Jednak zdaniem wiceministra Duszczyka mówienie, że migranci rozwiążą problem demograficzny, jest ślepą uliczką. (…).

Źródło: PulsHR