Andrzej Korkus, prezes EWL Group, rozmawiał z portalem PulsHR o zmianach, jakie w pierwszej kolejności powinien wprowadzić nowy rząd, aby nie przegrać konkurencji o pracowników transgranicznych.
Będziemy mieć nowy rząd, potraktujmy to jako nowe rozdanie w polityce migracyjnej. Jest szansa, by przygotował on taki dokument, który będzie zawierał kompleksowe rozwiązania w tej kwestii?
Polityka migracyjna stała się ofiarą minionej kampanii wyborczej. Zresztą stało się tak nie tylko u nas, podobne procesy obserwowaliśmy w trakcie wyborów w Stanach Zjednoczonych czy w Niemczech i Austrii. Istnieje takie powiedzenie „blame the migrant”, czyli obwiń migranta, tego obcego. W ostatnim czasie działo się tak również w Polsce. Dlatego mam pewne obawy co do spisania takiego dokumentu. Po prostu to często nie służy krajowi, a populistycznym interesom.
Mam rozumieć, że nie potrzebujemy ustawy o polityce migracyjnej?
Nie to mam na myśli – bardzo chciałbym, żeby taki dokument był, ale mam poczucie, że jako kraj nie jesteśmy na niego gotowi. Zresztą niewielu państwom udało się stworzyć go bez kontrowersji.
Proszę zauważyć, że choć nie mamy w Polsce takiego dokumentu, to polityka migracyjna, np. w kwestiach migracji zarobkowych, jest realizowana poprzez szereg ustaleń rozproszonych wśród innych obszarów legislacji. Na bazie takiego punktowego działania mamy na przykład rozwiązania wobec pracowników z Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Gruzji czy Armenii, których obejmują uproszczone procedury zatrudniania (do 2022 roku na liście była też Rosja).
To ludzie, którzy są nam bliscy kulturowo i otrzymali od naszego kraju łatwy dostęp do rynku pracy. Jednocześnie jest to bardzo liberalne podejście, którego nie zobaczymy w żadnym innym kraju europejskim. Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy krajem w UE, z którego ludzie wyjeżdżają do pracy do innych państw członkowskich – musimy skutecznymi sposobami odpowiadać na braki na naszym rynku pracy. Niemczy czy Francuzi wiedzą, że Polacy przyjadą do nich, dlatego wobec pracowników spoza UE mogą mieć dużo bardziej restrykcyjne przepisy niż my.
Zebrane w ramach programu ułatwiającego dostęp pracownikom z tych 6 krajów do polskiego rynku pracy doświadczenia były ze wszech miar pozytywne. Polska korzystała na otwarciu się na legalną migrację zarobkową – dzięki obecności obcokrajowców mogły rozwijać się przedsiębiorstwa, a budżet Polski otrzymywał podatki i składki z ich pracy. Szacuje się, że tylko w 2021 roku dzięki 500 tys. migrantów zarobkowych PKB wzrosło o dodatkowy 1 proc.
Mimo że dostęp dla pracowników z tych krajów jest ułatwiony, mimo że wybuchła wojna w Ukrainie i przyjechały do nas setki tysięcy potencjalnych pracowników z Ukrainy, to mamy w kraju drugie najniższe bezrobocie we Wspólnocie. Nasz rynek pracy cały czas jest chłonny. Co więcej, w tym roku mamy rekordową liczbę zatrudnionych Polaków – około 17 mln z nas pracuje – i nadal mamy ogromne zapotrzebowanie na dodatkowych pracowników. To wszystko dzieje się tak naprawdę przy zerowym wzroście gospodarczym i tym samym największym spowolnieniu od co najmniej dekady. To co się stanie, kiedy nasza gospodarka przyspieszy i popyt na pracowników wzrośnie?
Rozwój Polski w warunkach kryzysu demograficznego nie będzie możliwy bez angażowania dodatkowych rąk do pracy. To jest niemal pewne. Polscy przedsiębiorcy, gdzie to możliwe, zwiększają wydatki na automatyzację, jednak nie we wszystkich procesach jest to realne czy finansowo usprawiedliwione.
Skoro nie wierzy pan w jeden kompleksowy dokument, to jakie kierunki zmian w kontekście polityki migracyjnej powinien wprowadzić nowy rząd?
Obecne regulacje są w wielu obszarach dobre, ale sprawdzały się na początku naszej drogi otwarcia na migrację zarobkową. Pomagały nam znaleźć pracowników wśród cudzoziemców bliskich nam kulturowo. Bardzo pomogło to nie tylko rynkowi pracy, ale również naszemu społeczeństwu. Nauczyło tolerancji, współpracy z obcokrajowcami. Jednak dziś, z punktu widzenia gospodarki, to już nie wystarcza.
Z perspektywy pracodawców kluczowe są dla nas zmiany, które zwiększą przepustowość konsulatów – to one są wąskim gardłem w obszarze wydawania wiz zezwalających na pracę. Jeżeli polska gospodarka ma rosnąć, rozwijać się, to nie uda się osiągnąć tego bez poszerzenia dostępu do pracowników z odleglejszych krajów, którzy mogą przyjechać na transparentnych warunkach, dokładając się do naszego budżetu dzięki legalnej pracy.
Druga pilna kwestia do sprecyzowania to stworzenie listy priorytetowych zawodów, priorytetowych kompetencji, których najbardziej brakuje na polskim rynku pracy i szukanie właśnie takich pracowników transgranicznych, którzy je posiadają. Nie chodzi o to, żeby ściągać z zagranicy każdego chętnego do pracy w Polsce, a osoby, które są nam potrzebne. Tak właśnie działa wiele rozwiniętych gospodarek. Dziś losowo dobiera się ludzi, którzy mają przyjechać do Polski, nikt nie bierze pod uwagę ich kompetencji. Dlatego powinna zostać wprowadzona priorytetowa ścieżka rekrutacji dla osób posiadających konkretne, poszukiwane przez nas kompetencje, które najbardziej kontrybuują do naszego PKB.
Trzecia sprawa, na którą zwróciłbym uwagę, to wykorzystanie potencjału już obecnych u nas obywateli Ukrainy. W ciągu ostatnich lat zbudowaliśmy niesamowitą bazę doświadczeń z tym państwem. Nie chodzi tylko o sprawy zawodowe, ale Polacy pomogli setkom tysięcy Ukraińców. To stworzyło nowe, dobre doświadczenia między narodami.
Co tu zmieniać?
Przyjeżdżają do nas ludzie różnych talentów, a my nie umiemy jeszcze dobrze wykorzystać i zagospodarować tego, co oferują. Większość obywateli Ukrainy pracuje poniżej swoich kwalifikacji. Abyśmy mieli szansę o nich powalczyć, musimy im zapewnić jak najlepsze warunki do zaaklimatyzowania się. Zacząć powinniśmy od nauki języka polskiego. Wielu z nich robi to na własną rękę, ale kończy na poziomie pozwalającym im zrobić zakupy czy wymienić kilka zdań z sąsiadem, natomiast księgowa z Ukrainy już będzie miała problem ze znalezieniem pracy w firmie w Polsce, bo nie zna fachowego języka. Takie wyszkolenie językowe na wyższym poziomie wymaga od nich silnej woli, a my im w tym nie pomagamy. A powinniśmy.
Pamiętajmy, że o pracowników z Ukrainy konkurują teraz kraje całej Unii. W trakcie wojny, w geście solidarności, wszystkie otworzyły przed nimi rynek pracy i szybko zorientowały się, że są to pracowici i sumienni ludzie, którzy szybko się adaptują i chcą stanąć na własne nogi. Co prawda my wiemy, jak ich skutecznie zatrudniać, bo w Polsce pracuje ok. 70 proc. uchodźców, a dla przykładu w Niemczech tylko 18 proc., ale inne kraje uczą się tego, jak ich skutecznie aktywizować zawodowo. Dlatego musimy wykorzystać nasze przewagi – bezpośrednią granicę z Ukrainą, bliskość kulturową czy językową – by zachęcić Ukraińców do pozostania w Polsce.
Powinny pojawić się zachęty dotyczące włączenia dzieci migrantów do polskiego systemu kształcenia (po wcześniejszym przygotowaniu polskiego systemu edukacji) czy opracowania szybkiej ścieżki kształcenia zawodowego cudzoziemców, co pozwoli uwolnić ogromny potencjał zawodowy migrantów oraz umożliwi im podjęcie pracy zgodnie z ich wykształceniem oraz wysokimi kwalifikacjami.
Konieczne jest też przyspieszenie uznawania zawodów i kwalifikacji nabytych w Ukrainie, nostryfikacji dyplomów na przykład w sferze opieki medycznej. Musimy stale działać na rzecz zmiany sposobu postrzegania uchodźców i migrantów w Polsce, wprowadzając pozytywny wątek migracyjny do debaty publicznej i kultury masowej, zmieniając język, narrację oraz sposób podejścia do migrantów, którzy już od wielu lat mieszkają wśród nas, pracują, rozwijając naszą gospodarkę, płacą podatki oraz składki ZUS, wspierają nasz system emerytalny.
Zapytam o kwestie techniczne, z którymi dziś jest spore zamieszanie. Które ministerstwo powinno zająć się tematem migrantów? Dziś robią to po trochu cztery różne resorty – Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji i jest jeszcze minister do spraw integracji społecznej, który zajmuje się kwestiami związanymi z uchodźcami. Spory miszmasz. A może powinien powstać osobny resort, który zepnie te wszystkie tematy w jednym miejscu?
Rzeczywiście jest tak, jak pani mówi. Trzeba stworzyć miejsce, w którym zajmą się tym tematem kompleksowo, nawet w formacie zespołu międzyresortowego z szerokimi uprawnieniami i jasnymi kompetencjami. W wielu krajach funkcjonuje ministerstwo ds. migracji. Taki resort powinien podejść do tematu kompleksowo, skupić się nie tylko na kwestiach związanych z zatrudnianiem cudzoziemców, ale też na tym, w jaki sposób zachęcić Polaków do powrotu do kraju z emigracji. Polonia jest rozsiana po całym świecie, to miliony ludzi, którzy mają bardzo ciekawe doświadczenia życiowe i zawodowe. W EWL pracują potomkowie Polaków, którzy urodzili się w Kazachstanie czy Uzbekistanie. Dzięki programom stypendialnym udało im się przyjechać do Polski na studia. Dziś w naszym kraju układają sobie życie i świetnie sobie radzą.
Zresztą mamy zaplecze, by taką instytucję zbudować. Jest przecież Urząd ds. Cudzoziemców. Jego ranga mogłaby zostać podniesiona. Obecnie jest do tego świetny moment. Polska się rozwija, oferuje coraz więcej miejsc pracy dla osób wysoko wykwalifikowanych, co więcej, rozwój pracy zdalnej spowodował, że dziś z Polski można pracować dla firm z całego świata. Kiedy, jeśli nie dziś Polacy powinni chcieć wracać do kraju?
W rozmowie mówił pan najczęściej o pracownikach z krajów bliskich nam kulturowo. Ale chyba nie minie nas konieczność sięgania po ludzi z krajów odleglejszych – zarówno kilometrami, jak i kulturowo.
To prawda. W tej kwestii nie mamy wyboru. Dlatego mówiłem o tym, że obowiązujące przepisy są dobre, ale niewystarczające dla nadchodzących zmian, które wymusi na nas sytuacja gospodarcza. Ludzie bliscy nam kulturowo albo nie mogą do nas przyjechać z powodu wojny w Ukrainie, albo – poprzez otwarcie się innych państw – już wyjechali do pracy do innego kraju. Przykładowo Kanada w ciągu ostatnich dwóch lat wydała ponad 440 tys. wiz dla obywateli Ukrainy. Dlatego z jednej strony musimy zawalczyć o Ukraińców i zachęcać ich, by podejmowali pracę w Polsce, z drugiej tworzyć rozwiązania, które pozwolą firmom na sprawne i bezpieczne zatrudnianie pracowników z odleglejszych kierunków. By udało się to przeprowadzić bez większych komplikacji, rząd powinien co roku przygotować konkretną pulę miejsc pracy dla osób z odleglejszych krajów. To pozwoli nam przyzwyczaić się do ich obecności w naszym kraju i do wypracowania rozwiązań umożliwiających jak najsprawniejszą aklimatyzację ich w Polsce.